Zimowa wyprawa - grudzień 2004


[Powrót do: Przygody]

[16.12.2004]

Znowu było ich trzech... (porównajcie potem z tą przygodą). Zima nie zima - świat nadaje się do penetracji, zaś pragnienie, aby wyrwać się ze szponów cywilizacji jest przeogromne.

Wkraczamy w dzikie ostępy
Wkraczamy w dzikie ostępy

Tym razem ich ofiarą padły lasy na północ od Skierniewic, w tym Puszcza Bolimowska. Wędrówka po pozostałościach po dzikiej Puszczy Mariańskiej była podróżą sentymentalną, bo nawet w samym sercu głuszy dochodziły skądś odgłosy mknących samochodów...

Uroczysko
Uroczysko

Ależ tu było pięknie!
Ależ tu było pięknie!

Podmokły rezerwat, w którym na co dzień mieszkają łosie, wysłał ku nam swoje miłosne feromony... Musieliśmy tam wleźć! Podeschnięte zimową porą bagienko wcale nie utraciło swych wciągających możliwości. Nasz "Małolat" (pseudonimu nie zdradzimy za nic w świecie!) pakował się we wszystkie co bardziej grożące zamoczeniem miejsca i trzeba było go pilnować, bo byśmy wrócili we dwójkę - Fredi i ja.

Tak właśnie spaliśmy
Tak właśnie spaliśmy

Nocna wędrówka była nierozerwalną częścią programu. Zima jednak pozbawiona jest niesamowitości wziętej jakby z "Blair Witch Project". Suche pnie sterczą dookoła, niebo prześwituje przez bezlistne korony i nawet brak księżyca nie czynił nocy tak ciemną, jakby to było latem.

Spaliśmy koło niewielkiego ogniska (wredny Fredi przysunął je do siebie, kiedy zasnęliśmy - dam głowę!), bez namiotu, na karimatach. Żaden z nas nie miał zimowego śpiwora (Fredi spał pod płachtą brezentową - jak zwykle). Pod karimaty podłożyliśmy nieco narwanych traw, bo grunt był twardy i zimny przy mroziku koło -5°C. Spaliśmy w kompletnej odzieży.

Bobrów było wokół nas jak... psów
Bobrów było wokół nas jak... psów

Po śniadaniu (ja zawsze piję tylko herbatę, ale tym razem Fredi skusił mnie swoją "mieszanką firmową" prosto z ognia) ruszyliśmy dalej. Bobrowaliśmy wzdłuż brzegów wijącej się Rawki napotykając mnóstwo śladów... bobrów.

Też tam byłem...
Też tam byłem...

Teraz czekamy na opady śniegu. Nocowanie na śniegu, kiedy jest porządna zima, to wielka frajda. Jakże wielu ludzi nie potrafiłoby sobie z tym poradzić nie tylko dlatego, że nie mają wiedzy, ale dlatego, że nie potrafią się zdecydować na taki krok.

Chwała zatem naszemu "Małolatowi" (którego nomme de querre nadal nie zdradzimy), który - mając 15 lat - spędził swą pierwszą noc zimową pod gołym niebem!


[ strona główna ] [ NOTATNIK KRISKA ] [ AKTUALNOŚCI... ]
[ FILOZOFIA SURVIVALU ] [ ABC survivalowca ] [ PRZYGODY i RELACJE ] [ ŹRÓDŁA WIEDZY ] [ DYSKUSJE i ODEZWY ] [ RÓŻNOŚCI ]
[ ENGLISH VERSION ]