COŚ Z OSTATNICH CHWIL...
o piśmie SURVIVAL i o biwaku...

[03.06.2003]

Wiadomość pierwsza - bardzo dobra!
Napisano o naszej stronie w miesięczniku "SURVIVAL".
I to wcale dobrze!!!

Wcale nie jestem stronniczy z tego powodu, ale podoba mi się to pismo.
Ba, podoba mi się coraz bardziej, z numeru na numer
Pokazał się dopiero trzeci numer, więc co będzie dalej?

Ponadto... znalazłem wzmiankę o sobie w artykule Bolka Uryna.
Bardzo mnie to ujęło.
Wiem - jestem zarozumialec - ale mnie to jakoś ucieszyło...
Chyba tak się każdy cieszy, gdy czuje, że został zauważony w swoim postępowaniu i myśleniu, i to przez kogoś znaczącego...



Wiadomość druga - wredna!
Nie jadę z moimi podopiecznymi do Siemiatycz...

Nie będę niczego ukrywał - jestem wściekły.
Jestem wściekły na swojego dyrektora, jak mu tam...
bo GÓWNO GO OBCHODZI WSZYSTKO, co nie jest jego osobistym interesem.

Zabiegałem od paru miesięcy o wyjazd na biwak w Siemiatyczach 12 chłopców będących pod moją opieką.
Miało tu się odbyć nasze spotkanie z dziećmi z Gimnazjum nr 2.
Rok wcześniej zorganizowałem chłopakom tygodniowe zgrupowanie w Kawalerii Powietrznej
i mieli wówczas obiecany biwak, zanim skończą szkołę i odejdą z miejsca, gdzie mieszkają
(jest to Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy w Łodzi).
Chłopcy zasłużyli swoją postawą na dobrą imprezę.

Zabiegałem o ten wyjazd od paru miesięcy.
Ponieważ Państwo Polskie MA W DUPIE SWOICH OBYWATELI, zwłaszcza tak mało ważnych, jak podopieczni MOW, więc powymyślano wystarczająco dużo powodów, by moi chłopcy byli tylko pretekstem do zatrudniania różnych nieudaczników;
wymyślono wystarczająco dużo sposobów, by markować pracę resocjalizacyjną;
wymyślono wystarczająco wiele pozornych treści, by udawać,
że kształci się nowe kadry resocjalizatorów...

Mój dyrektor markuje swą pracę wystarczająco dobrze,
Państwo Polskie ułatwia mu to również wystarczająco dobrze, bym mógł stwierdzić,
że chcąc być rzetelnym w swej pracy, muszę odwalać masę obowiązków za mojego dyrektora.

Wiem, że nie da się pracować rzetelnie bez określenia rzetelnego celu, bez rzetelnego rozdziału obowiązków, bez rzetelnej oceny, bez rzetelnego wsparcia...

Zabiegałem o ten wyjazd od paru miesięcy - szukając sponsorów.
Państwo Polskie narobiło takiego bałaganu wokół resocjalizacji, że nie ma w użyciu
ani sensownych przepisów, ani pieniędzy na proste wypełnianie obowiązków wychowawcy
(dokładam miesięcznie do swej pracy - do swych wychowanków - najmniej 100 zł miesięcznie),
nie ma faktycznego zwierzchnika (Sąd?, Opieka Społeczna?, Oświata?...)

A sponsorzy reagują w ten sposób:
"Oczywiście, że pomogę! Ile potrzeba? Tylko tyle!!? Nie ma sprawy!"
"Dla kogo te pieniądze? Zakład wychowawczy!!? A... to nie! Dla domu dziecka dam, dla was - nie!"

Kilka miesięcy zabiegania o wyjazd dało wreszcie efekt w dofinansowaniu przez Urząd Marszałkowski.
W ostatniej chwili przyznano te pieniądze.
Już zaczęliśmy się pakować:
moje prywatne namioty, moje prywatne liny i kaski.
A jakże - również prywatne uprzęże i rolki.
Prywatne wiatrówki, prywatny śrut...
Brakowało tylko służbowego podpisu na umowie z Urzędem Marszałkowskim.
Dyrektorskiego podpisu.
Brakowało tylko wydania dyspozycji księgowej, by wydała pieniądze.
Brakowało tylko wydania dyspozycji intendentce, by zakupiła prowiant.
Brakowało jeszcze paru takich nieistotnych rzeczy...
Zresztą dla dyrektora to wszystko jest nieistotne.

Pieniądze zostały załatwione.
W ostatniej chwili.
Pan dyrektor nawet zrobił małe 'zebranko tryumfu'.
Nie wiedzieć czemu wszyscy zajmujący się sprawą mieli miny zbitych psów.
Pewnie jednak jedna z obecnych osób przekazała informację, którą jej powiedziałem "w zaufaniu",
że odmówię wyjazdu, bo nie znoszę załatwiania spraw najważniejszych w ostatniej chwili.
I faktycznie - odmówiłem. Było to zgodne z moim poglądem, że akt łaski jest potrzebny tylko skazańcowi.
Ja łaski nie potrzebuję.
Nie mówiąc o tym, że wcześniej moim istruktorom powiedziałem, że nie muszą brać urlopu, aby obsłużyć survivalowo nasz biwak i zrobić coś pożytecznego dla uczniów gimnazjum w Siemiatyczach.

Powyższe było ogólną wypowiedzią na temat systemu resocjalizacji w Polsce oraz w mojej placówce, ale szczegółów nie rozwijam... Od dawna zdaję sobie sprawę, że powinienem zrobić osobną witrynę na ten temat.
Jeśli dacie mi znać, że byłoby dobrze - zrobię.


No dobrze...
Wylałem to z siebie...
Wylałem emocje i nawet sobie dużymi literami napisałem takie słowa, jak GÓWNO i DUPA.
Teraz czas na refleksję.
Pracuję przecież w resocjalizacji ponad 21 lat i zawsze tak załatwiano wszystkie sprawy.
Naprawdę...! To nie był żaden pierwszy raz!

A ja jestem przecież survivalowcem.
Może...
Może po prostu...
Może po prostu mam być DUMNY z siebie, że 21 lat w tym bałaganie, gdzie durnie rządzą a uczciwi po nich sprzątają... PRZETRWAŁEM?

Może to TYLKO O TO chodzi!?


[ strona główna ] [ NOTATNIK KRISKA ] [ AKTUALNOŚCI... ]
[ FILOZOFIA SURVIVALU ] [ ABC survivalowca ] [ PRZYGODY i RELACJE ] [ ŹRÓDŁA WIEDZY ] [ DYSKUSJE i ODEZWY ] [ RÓŻNOŚCI ]
[ ENGLISH VERSION ]