HISTORIA BARTKA




Sławomir Kwiatkowski

O WSPOMNIENIACH BARTKA
spadochroniarza 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej
About Bartek - English version



Różne są opowiadania żołnierskie.
Bywają i takie, które chcą "zastraszyć wojny kłamanym obrazem".
Dochodziły do mnie czasem także kłamliwe opowieści niektórych spadochroniarzy.
Jeden na przykład, aby wspomóc Anglików w Oosterbeek przebywał wpław Ren z nożem w zębach.
Inny zwycięsko lądował na karkach zaskoczonych artylerzystów niemieckich koło słynnego mostu.
Jeszcze inny tylko skromnie opowiadał Holendrom, jak to po wyskoku całował ich ziemię,
chociaż naprawdę był w 2 rzucie morskim Brygady i w czasie wojny nawet nie oglądał Holandii.

Dlatego też - lecz nie tylko dlatego - postanowiłem poprzedzić swoim wstępem relację mego przyjaciela Bartka.
Los nas złączył w Brygadzie na dobre. Trafiliśmy do tej samej kompanii i razem -
ze względu na brak dokumentów z kraju - zdawaliśmy w polskim liceum żeńskim
w Dunalastair Hause maturę po raz drugi w życiu.
Wspólnie spędzaliśmy krótkie, krajoznawcze urlopy świąteczne.
W jednej drużynie przeszliśmy szkolenie spadochronowe i kurs podchorążych w Earlsferry House.
Wreszcie skakaliśmy pod Driel z jednego samolotu
i siedzieliśmy później w jednej, wspólnie kopanej szczelinie przeciwczołgowej.
Rozstaliśmy się dopiero tuż przed przeprawą na drugi brzeg Renu.

Bartek opisuje swą pełną przeszkód drogę do naszej jednostki oraz wspomina o wstydzie
jaki odczuwał (do czasu) z tego powodu, że w Driel ani razu nie użył swego karabinu.

Jest też inna przyczyna tej przedmowy.
Bartek jest dzisiaj emerytowanym lekarzem-psychiatrą, byłym dyrektorem amerykańskiego szpitala,
ożenionym z Amerykanką, zresztą ojcem sześciorga dzieci i dziadkiem dla dużej gromady wnucząt.
Od lat przebywa on poza Polską (ostatnio przez bardzo długi okres pod Atlantą w stanie Georgia,
gdzie go odwiedzałem i gdzie mieszka niewielu Polaków).
Nie jest on całkiem pewien swojej polszczyzny, a więc powierzył mi redakcję literacką swych wspomnień.
Napisał je zaś za moją namową w czasie ostatniej, którejś z rzędu,
składanej wraz z częścią rodziny, wizytą w Łodzi (2002)

A sam jest postacią niekonwencjonalną, tak jak jego droga do Brygady.
Wysoki, z charakterystycznym dużym nosem,
a zachowaniem różniącym się zwykle o jakieś pół tonu od powszechnie oczekiwanego.
To on w czasie skoków z balonu, odbywających się w obecności premiera Mikołajczyka,
skacząc wydał dziki, indiański okrzyk.

Gdy był w Szkocji uprawiał grę fortepianową jak wcześniej w domu.
Teraz, na emeryturze, zajmuje się z powodzeniem malarstwem i rzeźbą, prowadząc własne studio artystyczne.
A w dodatku wcale nie nazywa się Bartek, choć pod takim imieniem był i jest znany
towarzyszom z obozu w Miranda del Ebro, kolegom z Brygady oraz nowym znajomym w Stanach.

To prawda, że narodził się w dniu św. Bartłomieja i zgodnie z tradycją miał nosić to imię.
Wiedzieli też o tym jego rodzice chrzestni, ale po drodze do kościoła w Starym Sączu
wstąpili oni "na kieliszeczek" i ostatecznie zapomnieli imienia, podali więc imię ojca, tj. Władysław.
I tak oficjalnie autor wspomnień nazywa się Władysław Piotr Mazur,
a cała jego rodzina włącznie z żoną oraz jego znajomymi, w tym ja i mój syn -
wszyscy nazywamy go Bartkiem.




About Bartek - English version


Historia Bartka
History of Bartek - English version



Powrót do poprzedniej strony
Powrót do pierwszej strony



Strona utworzona dnia 4-02-2003
przy pomocy programu Pajączek 2000 PRO